Dzisiaj większość z nas jest już w drodze do domów i w pełni cieszy się perspektywą dwóch miesięcy wakacji. Trzy tygodnie temu nie byliśmy jednak w tak świątecznych nastrojach, bo wciąż czekaliśmy na zgody z sądów, ostatnie oceny i decyzje Rady Pedagogicznej. W tym nerwowym dla wszystkich wychowanków czasie nasi drodzy wychowawcy postanowili wyprzedzić wszystkich i rozpocząć wakacje już w pierwszy weekend czerwca! Jak? To proste: zorganizowali nam trzydniowe wczasy w Borach Tucholskich.
Wakacje kojarzą mi się ze słońcem, kąpielami, lodami, grillem, spokojem, uśmiechem i zabawą. Wszystko to czekało na mnie w Ocyplu. Spragnieni kąpieli od razu po przybyciu i rozgrzewce przeprowadzonej przez ratownika, od razu rzuciliśmy się do wody. Przez to, że baseny cały rok były zamknięte, wszyscy cieszyliśmy się, bawiliśmy i pluskaliśmy jak przedszkolaki. Po obiedzie i rozpakowaniu bagaży znów ruszyliśmy nad jezioro. Tym razem mieliśmy się jednak czegoś nauczyć. Wychowawcy przeprowadzili nam szkolenie z obsługi kajaków i rowerów wodnych. Niektórzy moi koledzy dobrze wiedzieli, jak nimi pływać, ale la mnie i kilku pozostałych był to absolutny debiut na tym sprzęcie, przez co śmiechu było więcej, niż nauki. Daliśmy jednak radę i przed kolacją szosowaliśmy, jak zawodowcy! A wieczorem ognisko, kiełbaski, śpiewy i…sen. Naprawdę, usnęliśmy jak dzieci. Po pierwsze byliśmy zmęczeni emocjami i wodnymi zabawami, a po drugie, mieliśmy plan…
Mieliśmy plan wstać skoro świt, żeby wybrać się z wędkami na ryby. Częściowo się udało, bo wstaliśmy prawie wszyscy. Zaspały jedynie ryby i po kilku godzinach wróciliśmy z prawie pustymi sieciami na śniadanie. Nie żałowaliśmy jednak, bo nic tak nie wycisza, jak spławik unoszący się na wodzie. Po posiłku – zgodnie z ośrodkowym obyczajem – trochę posprzątaliśmy i po chwili byliśmy gotowi do kąpieli w jeziorze. Gdy już się wyszaleliśmy, znów spróbowaliśmy swoich sił na kajakach i rowerach wodnych. Jak się domyślacie, szło nam już całkiem nieźle. Po obiedzie rozegraliśmy mecz piłkarski, w którym wybrańcy pana Grzesia zaciekle rywalizowali z ekipą pana Waldka. Z sympatii dla naszych opiekunów, nie zdradzę, kto wygrał. Po meczu…a jakże: kąpiel w jeziorze i przygotowania do kolacji. Wieczorem długo siedzieliśmy przy grillu, wspominaliśmy kolegów i wspólne trzy lata w Ośrodku. O połowie historii zdążyłem już zapomnieć, ale zabawnie było usłyszeć usłyszeć je znowu. Żar zagasiliśmy chwilę przed północą.
Trzeciego dnia oczywiście nikt już na wędkowanie nie wstał, korzystając z okazji, że można odpocząć od ośrodkowych pobudek. Wyspaliśmy się, zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy, posprzątaliśmy w domkach i…trzeba było wracać. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zakończyli biwaku pożegnaniem z jeziorem i ostatnią godzinę naszych mini-wakacji spędziliśmy kąpiąc się i opalając na słońcu. To był fantastyczny wyjazd, który pozwolił nam na chwilę zapomnieć o stresach związanych z końcem roku szkolnego i poczuć atmosferę wakacji. A już dzisiaj, z przepustkami do domów, dobrymi ocenami na świadectwach i bogatymi planami na najbliższe dwa miesiące rozpoczynamy rozszerzoną wersję biwaku w Ocyplu. Udanych wakacji Wam wszystkim!
……………………………………………………… P. Bednarski (MOW News)