Piłka nożna to moja pasja. Bardzo lubię oglądać mecze, a jeszcze bardziej w nich uczestniczyć. W Ośrodku grałem już chyba ze wszystkimi: gdy moja grupa akurat nie wychodziła na boisko, prosiłem wychowawców, żeby puścili mnie z tą, która akurat gra. Do tego regularnie chodzę na treningi Akademii Piłkarskiej MOW Malbork prowadzonej przez byłego zawodowego bramkarza Tadeusza Świderskiego. Piłka jest nieodłącznym elementem mojego życia, MOW CUP natomiast – ogólnoośrodkowy turniej piłkarski – najważniejszym turniejem na świecie!
W Malborku pojawiłem się w drugiej połowie października i nie udało mi się zobaczyć jesiennej edycji zawodów. Wiedziałem tylko, że wygrała grupa III, a my (nowo powstała grupa VIII) wypadliśmy cieniutko. Od samego początku marzyłem, żeby wystąpić w turnieju i wygrać finał, gdy na widowni obserwować będzie mnie cała społeczność Ośrodka. Przez wszystkie mecze motywowałem do tego kolegów i…prawie się nam udało: zabrakło sekundy.
Tradycyjnie na początku maja organizatorzy rozlosowali dwie grupy, w których rywalizowały po cztery zespoły. Nam przyszło grać o półfinał z grupami III, IV i sąsiadami z VII. Szczęście ewidentnie nam nie sprzyjało, bo pozostałe ekipy były dużo bardziej doświadczone i zgrane, a na papierze faworytami byli wszyscy, tylko nie my. Boisko jednak pokazało, że przed meczem jeszcze nikt nie wygrał. Ambicją, walecznością i umiejętnościami pokonaliśmy grupy III i IV, a przegraliśmy tylko z VII. Wystarczyło to jednak, żeby zająć pierwsze miejsce w grupie i awansować do półfinału. To był nasz pierwszy wspólny sukces, cieszyliśmy się bardzo!
W półfinale znów skazywani byliśmy na porażkę i…znów wygraliśmy! Tym razem z najstarszą grupą I, a ja nieskromnie powiem, że zagrałem swój najlepszy mecz w turnieju. Od wzniesienia pucharu dzielił nas już tylko jeden mecz: z grupą II. Przez większą część gry goniliśmy wynik, przeciwnicy wychodzili na prowadzenie, a my wyrównywaliśmy. Pod koniec meczu mocniej uwierzyliśmy w siebie, Karol zdobył dwie przepiękne bramki i wyszliśmy na prowadzenie 8:6. Na minutę przed końcem to powinno wystarczyć. Nie wystarczyło. Po kilkunastu sekundach nasi rywale zdobyli gola kontaktowego, a na sekundę przed końcem po sporym zamieszaniu w polu karnym i kontrowersjach przeciwnicy wkopali piłkę do bramki. 8:8. W tym momencie dla nas mecz się skończył, a na dogrywkę tak jakby wyszedł inny zespół. Nawet nie wiemy kiedy i jak dostaliśmy dwie bramki i przegraliśmy 8:10. To był świetny mecz, ale pod koniec chyba za bardzo uwierzyliśmy w nasze zwycięstwo. Koledzy się cieszyli, a my musieliśmy panować nad językiem i ocierać z kącików oczu łzy.
Po meczu dyrektor Worożański docenił naszą grę, pogratulował dobrego meczu i sportowej postawy, a na pocieszenie wręczył drobne upominki. Mimo tego długo nie mogliśmy pogodzić się z porażką. Puchar był tak blisko… We wrześniu nie popełnimy już tego błędu, udowodnimy sobie i innym, że jesteśmy najlepszym zespołem w Ośrodku. Trzymajcie kciuki!
M. Gurski (MOW News)