Piątek dla wszystkich Ośrodkowych piłkarzy jest świętem. Właśnie tego dnia co tydzień od początku października najlepsi zawodnicy z naszej placówki doskonalą swoje boiskowe umiejętności. Chłopcy trenują pod czujnym okiem byłego II-ligowego piłkarza m.in. „Pomezanii” Malbork i „Stali” Rzeszów Tadeusza Świderskiego, który obecnie pracuje jako wychowawca gr. VIII. Trener-selekcjoner ma ostatnio pełne ręce roboty, bo wrześniowy MOW Cup odkrył w naszym Ośrodku kilka piłkarskich diamentów, które trzeba oszlifować.
Treningi kształtujące następców Roberta Lewandowskiego, Kamila Glika czy Łukasza Fabiańskiego podzielone są na trzy części: rozgrzewkę z rozciąganiem, ćwiczenia techniczno taktyczne oraz grę wewnętrzną. Połowę zajęć trenujemy w podgrupach: bramkarskiej i piłkarskiej, a w drugiej części wykorzystujemy zdobyte umiejętności w meczu. Cały czas się zgrywamy i ulepszamy nasze umiejętności. Mamy nadzieję, że na wiosnę nie będzie już tylu zakazów i obostrzeń, bo chcielibyśmy sprawdzić się na tle drużyn czy to z innych ośrodków, czy ze szkół publicznych. A zaproszenia na turnieje napływały już od września… Póki co skupiamy się na wprowadzaniu zdrowego stylu życia profesjonalistów, doskonaleniu różnych elementów gry, strzelaniu jak największej liczby bramek i dobrej zabawie.
A. Ozga (kierownik Akademii Piłkarskiej MOW Malbork / MOW News)
Stuprocentowymi powrotami z przepustek wakacyjnych, dobrym zachowaniem, niezłymi ocenami w szkole i zaangażowaniem w koło wolontariatu zapracowaliśmy na uznanie w oczach wychowawców. Nasi opiekunowie powtarzali, że są z nas dumni i że zasłużyliśmy na nagrodę. Czuliśmy, że szykują coś specjalnego, ale nie mieliśmy pojęcia, co to będzie. Na początku października, gdy prognozy pogody przewidywały ostatni ciepły weekend w tym roku, dowiedzieliśmy się, że ruszamy na weekendowy biwak do Kraśniewa.
Ogromnie cieszyliśmy się z tego wyjazdu! Wielu z nas w piątkowy wieczór miało problemy z zaśnięciem czując podekscytowanie wyjazdem. Wiedzieliśmy, że czeka nas sporo atrakcji. Wyjechaliśmy w sobotę tuż po śniadaniu i…dojechaliśmy w piętnaście minut. Świetlica w Kraśniewie była już przygotowana na nasz przyjazd. Po szybkim rozpakowaniu bagaży i zapoznaniu z nowym miejscem ruszyliśmy na boisko, gdzie graliśmy w piłkę i bawiliśmy się w chowanego. Gdy wybiegaliśmy się, wykąpaliśmy i zgłodnieliśmy wychowawcy zorganizowali nam zajęcia kulinarne. Każdy z nas wykonał przydzielone mu zadanie i już po niecałej godzinie na naszych talerzach pojawiły się pyszne hamburgery z solidnym kawałkiem mięsa i mnóstwem warzyw. Po południu czekała nas kolejna niespodzianka: wychowawcy zorganizowali imprezę urodzinową naszemu koledze Wiktorowi. Były śpiewy, prezenty, ciasta i słodycze, a po wszystkim rozegraliśmy turniej w bilarda i przed snem zorganizowaliśmy nocny maraton filmowy. Dzień minął bardzo szybko i intensywnie, dlatego nie ma się co dziwić, że wszyscy pousypialiśmy już w trakcie pierwszej projekcji.
Niedzielę rozpoczęliśmy od dobrego uczynku. Wychowawca Grzesiu, opiekun ośrodkowego koła wolontariatu, zaproponował nam spacer na okoliczny cmentarz, gdzie mieliśmy posprzątać przed zbliżającym się Świętem Zmarłych. Nikomu nie trzeba było dwa razy powtarzać i chętnie wybraliśmy się pomóc. Roboty mieliśmy mnóstwo. Mimo, że cmentarz jest niewielki, zebranie gałęzi, zgrabienie liści i wyniesienie śmieci zajęły nam całe przedpołudnie. Zadowoleni z efektów naszej pracy mogliśmy wracać do świetlicy na obiad, który wcześniej wspólnie przyrządziliśmy. Gdy zjedliśmy posiłek, rozpoczęliśmy sprzątanie i pakowanie. Przed wyjazdem chcieliśmy do maksimum wykorzystać ten biwak, dlatego jedni ruszyli jeszcze raz na boisko, drudzy grali w bilarda, trzeci odwiedzili salę komputerową, a ja z kolegą dokończyliśmy wczoraj rozpoczęty film.
Późnym popołudniem dojechaliśmy do Ośrodka, gdzie już czekała na nas pani Gosia. To był świetny wyjazd! Wycieńczeni ale wypoczęci wróciliśmy do swoich pokoi, rozpakowaliśmy się i padliśmy na łóżka. W imieniu całej grupy dziękuję wychowawcom Grzesiowi i Waldkowi za zorganizowanie tego wyjazdu, a panu Bartkowi, naszemu byłemu wychowawcy, a obecnie dyrektorowi GOKSRTiZ za udostępnienie nam świetlicy w Kraśniewie. Mamy nadzieję, że stanęliśmy na wysokości zadania i zostawiliśmy po sobie takie wrażenie, że jeszcze nie raz będziemy mogli zagościć w Kraśniewie.
mamy ogromną przyjemność zaprezentować Wam poniżej cykl czterech lekcji, w których przyjrzymy się dla Was najniebezpieczniejszym zjawiskom wirtualnego świata.
Rozmowy z mecenasem Jakubem Nagórką z Fundacji Pomorski Instytut Rozwoju przynoszą nam odpowiedzi na pytania o bezpieczeństwo w Internecie, zagrożenia płynące z korzystania z Sieci, przepisy prawne regulujące wirtualną rzeczywistość, przestępstwa tam popełniane, zjawiska phishingu, hejtu, mowy nienawiści i o wiele innych e-tematów.
Zachęcamy Was do uważnego obejrzenia i wysłuchania audycji! Te krótkie lekcje „Uważności w sieci” mogą Was uratować!
Wasi ulubieni
redaktorzy MOW News
Odcinek 1: Czym jest phishing?
Odcinek 2: Kiedy kończy się krytyka, a zaczyna hejt i mowa nienawiści?
Odcinek 3: Ochrona wizerunku w sieci
Odcinek 4: Bezpieczeństwo danych i anonimowość w sieci
Zajęcia plastyczne w MOW rozpoczęły się w październiku. Tematem przewodnim była jesień i bogactwo jej kolorów. Wychowankowie wykorzystując farby plakatowe namalowali przepiękne jesienne drzewa.
Wychowankowie naszego Ośrodka w niecodzienny sposób postanowili uczcić Dzień Edukacji Narodowej. Nagrali oni film-niespodziankę dla pracowników MOW-u. Poniżej prezentujemy Państwu ten niezwykły prezent.
Gmina Malbork od lat jest dla wychowanków grupy II bardzo przyjaznym miejscem. Regularnie dwa razy do roku podczas grupowych biwaków (chyba, że jakiś wirus trzyma nas w murach Ośrodka) gościmy w należących do niej świetlicach. Czujemy się tam świetnie! Gdy raz na jakiś czas mamy okazję odwdzięczyć się za życzliwość i gościnę, wszyscy mobilizujemy siły i stajemy w gotowości! Tym bardziej, że w naszej grupie za sprawą wychowawcy Grzegorza wolontariat i pomoc innym mamy we krwi.
W ostatnią sobotę września wychowawca zaproponował nam włączenie się do akcji sprzątania świata właśnie na terenie Gminy Malbork. Zgodziliśmy się bez zająknięcia i wyposażeni w grube rękawice, pojemne worki oraz mnóstwo energii wyruszyliśmy do pracy. Nie spodziewaliśmy się jednak tego, że będziemy mieli towarzystwo. Niedługo po rozpoczęciu prac w Nowej Wsi dołączyli do nas wójt, przewodniczący rady gminy i dyrektor ośrodka kultury. Byliśmy zaskoczeni i zaszczyceni, że tacy ludzie zamiast w garniturach siedzieć za biurkami, to w dresach oczyszczali z nami ulice. Okazali się oni bardzo miłymi ludźmi, z którymi można porozmawiać na wiele różnych tematów.
Przez całe pracowite przedpołudnie zebraliśmy kilkadziesiąt wielkich worków. Za solidną pracę otrzymaliśmy od naszych towarzyszy serdeczne podziękowania oraz zaproszenie na kolejny biwak. Cieszymy się, że mogliśmy pomóc oraz sprawić, że Gmina Malbork stała się trochę czystsza i ładniejsza.
Najważniejszy (dla całej rodziny malborskiego MOW-u) turniej piłkarski na świecie dobiegł końca. Puchar Dyrektora Dariusza Miąskowskiego za zwycięstwo w jesiennej edycji MOW CUPu powędrował do piłkarzy z grupy VIII. Przeszli oni przez turniej jak burza, co mecz zdobywając minimum dziesięć goli! A graliśmy tym razem więcej niż zwykle, bo w turnieju, zamiast tradycyjnie dwóch czterozespołowych grup, organizatorzy stworzyli jedną sześciozespołową. Pierwszym etapem była gra każdy z każdym, a drugim play-offy, do których wchodziły cztery pierwsze drużyny.
Od początku zawodów widać było spore różnice w zgraniu i umiejętnościach między bardziej doświadczonymi i starszymi grupami I, II i VIII, a młodszymi III, V i VI. Trzy pierwsze ekipy półfinałów można było wskazać w ciemno, jednak o czwarte miejsce toczył się zacięty bój, który ostatecznie wygrała grupa V. W pierwszym półfinale reprezentacja grupy VIII stworzona w dużej mierze z zawodników Akademii Piłkarskiej MOW Malbork prowadzonej przez trenera Tadeusza Świderskiego zdeklasowała grupę V, natomiast w drugim po bratobójczej walce ekipa grupy I pokonała sąsiadów z grupy II.
Wielki finał jeszcze w pierwszych minutach był bardzo zacięty i drużyny wyprowadzały cios za cios, ale im dłużej trwał mecz, tym mocniej zarysowywała się przewaga naszej „Barcelony”, co poskutkowało pewnym zwycięstwem wychowanków z grupy VIII. Jest to pierwszy tak duży sukces grupy VIII w tym składzie osobowym. Wiosną do zwycięstwa nad grupą II zabrakło dwóch sekund, lecz teraz mogli się w pełni cieszyć z pucharu. Wielkie brawa!
Wszystkie MOW CUPy łączą w sobie zaciętą walkę, mnóstwo nerwów, piękne akcje, wybuchy radości, spektakularne gole i ogromne zaangażowanie. Tym razem nie było inaczej. Tradycyjnie również nad przestrzeganiem przepisów czuwali międzynarodowi arbitrzy Waldemar Piłat i Tadeusz Świderski, a ponad boiskiem na grę zawodników spoglądał duch fair play. To był dobry turniej!
Ostatnie dni przyniosły kilka niecodziennych wydarzeń, których bohaterem był nasz wychowawca i opiekun redakcji MOW News pan Michał. Najpierw w niedzielę po południu odjechał on służbowym Fordem nie zabierając żadnego wychowanka, później dwa dni z rzędu w pracy zastępował go pan Maciek, a następnie w nocy z wtorku na środę wrócił, zaparkował nasze auto w garażu i odjechał. W międzyczasie słyszeliśmy od jednego z wychowawców, że pojechał on służbowo na Litwę. Na Litwę? Służbowo? W czasie epidemii? Wydało nam się to dość dziwne, więc gdy tylko w środę wieczorem wrócił do pracy, od razu zamieniliśmy się w dziennikarzy śledczych i spróbowaliśmy rozwiązać tą zagadkę rozmawiając z samym zainteresowanym. Sprawdźcie, co wydarzyło się naprawdę.
MOW News: Panie Michale, jak się sprawował nasz ośrodkowy Fordzik?
Michał Bianga: Jak zawsze bez zarzutów. A czemu pytacie?
MOW News: Widzieliśmy, jak pan odjeżdżał i widzieliśmy, jak pan przyjeżdżał. Nie chwalił się pan żadnymi planami dalekich podróży.
M.B.: To była tajna misja, musiałem być bardzo dyskretny.
MOW News: Ale teraz może nam Pan zdradzić tę tajemnicę. Brał pan udział w rekonstrukcji rządu?
M.B.: Na szczęście nie, ktoś inny będzie nowym ministrem edukacji. Zostaliśmy zaproszeni przez panią dyrektor Specjalnego Ośrodka Rewalidacyjno-Wychowawczego w Malborku do udziału w polsko-litewskim projekcie In the paths of Kings (Ścieżkami królów), a ja nas w nim reprezentowałem. Pierwszym etapem jego realizacji była wizytacja polskich nauczycieli na Litwie, których zadaniem było dogadanie szczegółów projektu oraz zapoznanie się z warunkami, które zapewniono by uczniom podczas wymiany. Drugim etapem byłaby wymiana młodzieży.
MOW News: Co to za projekt?
M.B.: Nauczyciele ze Szkoły Specjalnej w Kozłowej Rudzie na Litwie przy współpracy z belframi z malborskiego SORW stworzyli projekt wymiany młodzieży, podczas której mieliśmy poznać lepiej sąsiedni kraj, jego historię, tradycję i kulturę, zaprzyjaźnić się z młodymi Litwinami, a przy okazji podszlifować języki obce. Oni oczywiście liczyli na to samo w drugą stronę.
MOW News: Mieliśmy? Liczyli? Czyli nic z tego?
M.B.: Nie do końca. Wymiana w tradycyjnej formie się nie odbędzie z powodu zagrożenia epidemicznego i zasad panujących na Litwie. Od tego poniedziałku wszyscy, którzy przekroczyli litewską granicę, muszą spędzić dziesięć dni na kwarantannie. Ja na szczęście wraz z moimi towarzyszkami dojechałem na miejsce jeszcze w niedzielę wieczorem i dzięki temu mogłem cieszyć się wolnością. Gdybyśmy jednak wspólnie pojechali tam jeszcze raz, to zamiast pięciodniowej integracji, mielibyśmy dziesięciodniową izolację. Na poluzowanie zasad nie ma co czekać, bo projekt musi być zrealizowany do końca października. Wyjedziemy, ale nie na Litwę.
MOW News: W takim razie gdzie? I co to za wymiana bez Litwinów?
M.B.: Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie. Kilku naszych wychowanków wraz z uczniami SORW zrealizuje program najprawdopodobniej nad polskim morzem, a Litwini w granicach swojego kraju. Łączyć nas będą ten sam termin realizacji projektu oraz światłowody. Kilkakrotnie w ciągu dnia będziemy się łączyć z nimi drogą elektroniczną, zdawać im relację z naszych poczynań i postępów, słuchać o ich dokonaniach, rozmawiać, wymieniać poglądy i poznawać się nawzajem. A przy okazji świetnie się bawić.
MOW News: Nie jest to trochę naciągane?
M.B.: Ani trochę. Wiadomo, że idealnie byłoby, gdybyście wyjechali i poznawali inny kraj przebywając w jego granicach, ale na to w obecnej sytuacji nie ma szans. Realizując program na pewno dowiecie się mnóstwa ciekawych rzeczy i rozwiniecie różne umiejętności. Język angielski na pewno również podszlifujecie rozmawiając przez Internet z waszymi kolegami z Litwy. Myślę, że można z tego projektu wyciągnąć dla was mnóstwo dobrego nawet przebywając nad polskim morzem.
MOW News: Trzymamy za słowo i już nie możemy się doczekać, żeby to sprawdzić. Na koniec niech nam pan jeszcze opowie, co poza pracą robił pan na Litwie? Odwiedził Pan jakieś ciekawe miejsca?
M.B.: Poza pracą to chyba tylko spałem i jadłem. Reszta, choć kształcąca i bardzo przyjemna, była pracą. Prócz ustalania szczegółów projektu chciałem jak najlepiej poznać miejsca, w które miałem was zabrać, dlatego szczegółowo zwiedziłem wraz z moimi koleżankami szkołę w Kozłowej Rudzie, jak i samą miejscowość. Poza tym planując dla was wycieczki odwiedziliśmy Mariampol, Kowno, Troki i Wilno, podziwiając ich najbardziej znane zabytki. Nie mogłem sobie również odmówić wizyt na litewskich stadionach. Żadnego meczu co prawda nie widziałem, ale szczegółowo zwiedziłem obiekty mistrza i wicemistrza kraju w piłce nożnej: Suduvy Mariampol i Żalgirisu Wilno (na którym swoje mecze rozgrywa również reprezentacja Litwy). Był to zatem udany wyjazd również z kibicowskiego punktu widzenia!
MOW News: Mamy nadzieję, że uda się panu niedługo to wszystko nam pokazać. Dziękujemy za rozmowę i czekamy na zaproszenie do udziału w wymianie.
M.B.: Ja też na to liczę, chciałbym raz jeszcze zagościć w tych miejscach. Pracujcie solidnie w szkole i w internacie, a nagroda was nie minie.
Rzadko oglądamy mecze, o których możemy mówić w samych superlatywach. Jeszcze rzadziej mamy szansę podziwiać je z trybun polskich stadionów. W sobotę 26 września wybraliśmy się z redakcyjnymi kolegami z MOW News oraz zawodnikami Akademii Piłkarskiej MOW Malbork na ekstraklasowy mecz pomiędzy Lechią Gdańsk a Podbeskidziem Bielsko-Biała, w którym ani przez sekundę nie narzekaliśmy na nudę.
Już na godzinę przed pierwszym gwizdkiem emocje sięgały w nas zenitu. Na początku Lew, maskotka gdańszczan, wręczył nam przygotowane przez klub biało-zielone gadżety, a później w drodze na trybuny spotkaliśmy byłego wybitnego zawodnika reprezentacji Polski nazywanego Księciem ParyżaAndrzeja Woźniaka, z którym zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Wiedzieliśmy, że wyjazd będzie udany, ale nie spodziewaliśmy się, że tak bardzo…
Zawody rozpoczęły się od groźnych akcji prawą stroną boiska piłkarzy gospodarzy. Dryblingi i wrzutki Karola Fili, Omrana Haydary’ego czy Macieja Gajosa kilkukrotnie niepokoiły obronę bielszczan. Po jednej z takich akcji w 13. minucie z rzutu wolnego piłkę tak skutecznie dośrodkował Rafał Pietrzak, że Aleksander Komor skierował ją do własnej bramki. Na początku wszyscy – razem ze spikerem – myśleliśmy, że to gol Flavio Paixao, ale powtórki okazały się bezlitosne dla gracza Podbeskidzia. Prowadzenie gdańszczan spowodowało, że coraz odważniej atakować zaczęli goście, jednak nie stwarzali sobie dobrych okazji do strzałów na bramkę Kuciaka. Lechiści natomiast zaczęli niepokoić rywali tym razem lewą stroną, skąd w 24. i 30. minucie groźnie bili rzuty rożne. Po pierwszym stojący na długim słupku Bartosz Kopacz nieznacznie przestrzelił, jednak po drugim groźną wrzutkę Rafała Pietrzaka na gola głową zamienił Flavio Paixao. Nie było to ostatnie słowo w tej połowie portugalskiego napastnika, który w 41. minucie strzelił swojego trzeciego drugiego gola. Po wznowieniu gry z autu i wymianie podań z Karolem Filą z prawej strony dokładnie dośrodkował Omran Haydary, a gdańskiemu napastnikowi nie pozostało nic innego, jak skierować ją obok interweniującego Martina Polacka. Chwilę przed tą bramką kontakt mogli złapać bielszczanie, jednak po brawurowym rajdzie zbyt lekki strzał oddał Karol Danielak i Michał Nalepa skutecznie wybił piłkę z pustej bramki.
Mimo wysokiego prowadzenia Lechii i niewielkich szans na choćby remis Podbeskidzia gra w drugiej połowie wciąż była płynna i otwarta, a zawodnicy obu drużyn starali się grać z pierwszej piłki i konstruować interesujące akcje. Groźniejsi wciąż jednak pozostawali gospodarze. W 59. minucie po okiwaniu w polu karnym obrońców gości w stuprocentowej sytuacji znalazł się Maciej Gajos i uderzył po ziemi…wprost w stojącego na linii bramkowej Komora, który wybijając piłkę zrehabilitował się za bramkę samobójczą. Podbeskidzie walczyło do końca, próbując atakować bokami, jednak ani wprowadzony po przerwie Łukasz Sierpina, ani Marko Roginic nie zdołali wypracować czystej sytuacji strzeleckiej Kamilowi Bilińskiemu. Lechia natomiast swoją odważną grą nie pozwalała gościom zaatakować większą liczbą graczy i zapomnieć o obronie własnej bramki. Ostatnie słowo należało do gdańszczan, którzy w czwartej minucie doliczonego czasu gry zdobyli gola na 4:0. Bramkę strzelił wprowadzony na boisko kilka minut wcześniej Łukasz Zwoliński po kolejnym niezwykle dokładnym dorzuceniu piłki z rzutu rożnego przez Rafała Pietrzaka. Obie drużyny zagrały dobry mecz, jednak dużo skuteczniejsi okazali się gdańszczanie, którzy po stałych fragmentach gry czterokrotnie zwiedli bielszczan. Mimo druzgocącego wyniku porażki dzięki swojej grze zawodnicy Podbeskidzia zostawili w Gdańsku pozytywne wrażenie. Jesteśmy pewni, że jeszcze niejednej drużynie dostarczą oni sporo problemów.
Zawodnicy Akademii Piłkarskiej MOW Malbork przyglądali się grze piłkarzy ekstraklasy i szukali w niej inspiracji. My natomiast, redaktorzy MOW News, uważnie śledziliśmy i szczegółowo zapisywaliśmy wszystkie ważniejsze wydarzenia boiskowe, żeby po powrocie móc ćwiczyć pisanie sprawozdania z meczu. Gracze obu drużyn zarówno nam, jak i naszym kolegom dostarczyli mnóstwo materiału do pracy. Bardzo nas to ucieszyło, bo żaden z nas nie spodziewał się aż tak ciekawego i pełnego emocji meczu. Pierwszy wyjazd zrealizowany w ramach innowacji pedagogicznej Poznaję siebie, odkrywam świat. Dziennikarstwo w służbie resocjalizacji bardzo się wszystkim podobał i już nie możemy doczekać się kolejnych! Żałujemy, że przez wciąż obecnego w naszym życiu wirusa nie mogliśmy usłyszeć trenerów i zawodników na pomeczowej konferencji, ale wierzymy, że do końca roku jeszcze to nadrobimy. Oby po tak ciekawym meczu, jak ten!
Wrzesień był dla nas w tym roku szczególnie łaskawy. Nie pamiętamy, kiedy ostatnio szkoła zaczynała się bezchmurnym niebem, na którym tak mocno i często świeciło słońce. Pogoda sprzyjała wszystkiemu, tylko nie nauce, dlatego postanowiliśmy chwycić byka za rogi i wykorzystać ostatnie dni kalendarzowego lata na sportowo. Wychowawcom bardzo spodobał się nasz pomysł i zorganizowali nam…spływ kajakowy!
Od słów do czynów przeszliśmy bardzo szybko i już w sobotę 19 września wypłynęliśmy w kilkunastokilometrową podróż wzdłuż rzeki Wdy. Woda była spokojna, krajobrazy wokół piękne, a termometr wskazywał dużo ponad dwadzieścia stopni. Czuliśmy się, jak byśmy byli jeszcze na wakacjach. Raz na jakiś czas zatrzymywaliśmy się na dzikich plażach i poznawaliśmy uroki Borów Tucholskich zbierając przy okazji grzyby do grupowej pizzy.
Gdy dobiliśmy do brzegu po raz ostatni, czekał tam na nas już pan Heniek z przygotowanym już zestawem ogniskowym prosto od pań kucharek. Gdy jedni pakowali kajaki, drudzy nacinali kiełbaski i rozpalali chrust, dzięki czemu wszystko poszło sprawnie i mogliśmy razem usiąść nad ogniskiem i zjeść tyle kiełbas, ile tylko daliśmy radę. Odpoczęliśmy, posililiśmy się i nabraliśmy energii, ale nie wystarczyła nam ona na długo, bo ledwie chwilę po zamknięciu drzwi auta wszyscy jak jeden mąż…poszliśmy spać. To była świetna wyprawa!